Chodzą słuchy, że "góra" planuje dopuścić do pracy w przedszkolach osób bez kierunkowego wykształcenia nauczyciela wychowania przedszkolnego. Powód - wakaty. Tymczasem w roku akademickim 2024/2025 na kierunek pedagogika przedszkolno-wczesnoszkolna - wg informacji na szybkiego zebranych przez AI, na studia stacjonarne było średnio 2,245 osoby na miejsce, a na zaoczne - 2,150. Czyli pewnie były uczelnie z 3 chętnymi osobami na miejsce, ale i takie z niespełna jedną. Tak czy siak głowy z zachwytu nie urywa.
A trzeba jasno powiedzieć, że obecnie pomocą nauczyciela przedszkolnego może być osoba bez wykształcenia kierunkowego i sama osobiście taką osobę znam.
A co jest dzisiaj ważne dla rodziców oddających dzieci pod piekę przedszkola? Obstawiam, że:
- bezpieczeństwo dziecka
- umiejętność zapanowania nauczyciela nad grupą
- umiejętność czytania posiadana przez nauczyciela, aby od czasu do czasu coś dzieciom przeczytać
- podstawowa wiedza ogólna o świecie przynajmniej na poziomie szkoły podstawowej, aby coś dzieciom od czasu do czasu opowiedzieć
- umiejętność poprawnego wysławiania się w języku polskim
A co do tej pory tu i ówdzie rodzice i dzieci dostają?
Skandale z niewłaściwym traktowaniem dzieci przez panie opiekunki nie są czymś nowym i ciągle się powtarzają. Z nazewnictwa używanego choćby w artykułach na ten temat, często nie wynika jasno, czy takie traktowanie było praktykowane przez nauczycielkę z wykształceniem kierunkowym, czy pomoc nauczyciela bez takiegoż wykształcenia.
Wynika z tego, że przynajmniej część nauczycieli z wykształceniem kierunkowym stworzyła już problemy jako pracownicy placówek edukacyjnych. I tu należy wobec tego zadać pytanie, czy kandydaci na studentów na stosownym kierunku nie powinni przechodzić jakiegoś testu predyspozycji?
Rozumiem: wypalenie zawodowe, ale to też da się jakoś rozwiązać... Chyba że samo zapełnienie wakatu za wszelką cenę jest ważniejsze? To problem nie tylko edukacji niestety.
No comments:
Post a Comment