2025-06-19

Ludzie dają się łatwo wrabiać w "promocje" i kupują "na siłę". Po co?

 



Poniekąd temat poruszałam już we wpisie o Temu, ale dotyczy on chyba kupowania ogólnie. Silna potrzeba kupienia sobie czegoś nowego od czasu do czasu, korzystania z różnego rodzaju promocji, częstego odwiedzania molochów sklepowych (galerie handlowe) lub platform zakupowych, dotyka sporo osób. Mało kto z tej grupy zastanawia się, czy faktycznie potrzebuje daną rzecz, czy nie wystarczyłoby ją jedynie obejrzeć i odstawić na półkę...


Żona znajomego zwierzyła mi się kiedyś, że ona koniecznie musi choć raz w tygodniu, podczas powrotu z pracy, wpaść do galerii handlowej. Przeważnie te odwiedziny kończą się choć drobnym zakupem. Efekt? Szafy na ubrania i buty pękają w szwach, a szuflady pełne dupereli z trudem dają się otworzyć... W stałym, codziennym użytkowaniu jest zaledwie 25% całej posiadanej garderoby, a wspomniane wyżej pierdoły często nie widzą światła dziennego do dnia, gdy jakiś kredens wymienia się na nowy mebel, więc trzeba go opróżnić.

Jaki jest też sens korzystania z rabatów, jeśli trzeba spełniać ich warunki, np. w postaci zrobienia zakupów za 70, 100, czy 200 zł, aby nabyć coś innego za grosz czy 10% stałej wartości? No, chyba że robisz zakupy z  inną osobą lub nawet dwiema osobami, z których każda kupi coś, co jej się faktycznie przyda, a potem podzielicie się tą często  stosunkowo drobną kwotą, którą się zaoszczędziło.


OK, ktoś powie: niech każdy robi ze swoją kasą, co chce. Ma to sens, ale przy tym widać tę całą głupotę ludzką, kiedy to masa klientów daje się po prostu naciągać, ale sami mają osobie świetne mniemanie w kwestii gospodarności.

1 comment:

  1. Na sklepy jestem odporna, bo nie grzeszę bogactwem. Galerii handlowych nie cierpię, bo żeby znaleźć jeden sklep trzeba zrobić pierdyliard kilometrów.

    ReplyDelete